3 grudnia 2011

Coraz bliżej święta...

Wstałam sobie dzisiaj o 6:50, włączyłam laptopa iiiii zaczął się MECZ! Mimo tego, że się nie wyspałam byłam bardzo podekscytowana, ale też zestresowana. No i grali cudownie! Pierwszy set zdobyty. 'Jeszcze tylko jeden set, żeby zdobyć ten mały punkcik'. No i pięknie! Koniec drugiego seta spowodował, że miałam łzy w oczach. Zakwalifikowaliśmy się do Igrzysk Olimpijskich w Londynieeeeee! Czy ja już mówiłam jak bardzo kocham naszych polskich siatkarzy? :) Mogę powtarzać to nieskończoną ilość razy. Niestety potem, jakby za dotykiem czarodziejskiej różdżki zaczęło iść już coraz gorzej... Nie wiem czy za bardzo się rozluźnili czy całkowicie poddali (drugiej opcji raczej nie biorę pod uwagę...), ale przegrali cały mecz 3:2. A mieli taką szansę ograć Brazylijczyków za te 3 punkty... Pokazali, że da się ich pogromić, tylko trzeba bardzo mocno chcieć. Nie ukrywam, że jestem trochę zawiedziona. Bo jak już tak pięknie grali, to czemu nie można było pociągnąć tego do końca? Trzeba walczyć o swoje! Ale i tak jestem przepełniona dumą. Warto było wstać tak wcześnie (z resztą zawsze jest warto wstawać na mecze siatkówki). Jutro pobudka o 3:00 na ostatni mecz! Rosja jest do pokonania, wiecie o tym ;).








3 komentarze:

  1. Aaaaa, nie słyszałam tej świątecznej piosenki Coldplay! Jest cudna! <3
    A siatkarze wygrają jutro! A jak nie, to i tak Ich kuźwa kocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety, znając kombinatorstwo Antastazjego, raczej pewnie jest, że mecz został ustawiony. My wam dwa sety, wy wygrywacie i remis radości. Przykre, ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. jpdl -.- każdy tylko o tych świętach.

    OdpowiedzUsuń

Na komentarze odpowiadam zawsze, jeżeli oczywiście są konkretne i NIE zawierają reklamy :). Jeśli będę chciała odwiedzić Twojego bloga - trafię. W każdym razie nie zachęcisz mnie spamem.