25 października 2013

Literature? No, thanks

Środowe wykłady:
"Bardzo interesująca literatura brytyjska. Są takie przypadki jak w tym momencie, że zastanawiam się co ja robię na tej uczelni. Zamiast czytać w domu książkę czy Cosmopolitan, popijając herbatę to siedzę na auli wraz z innymi osobami, które wpadły na ten sam genialny pomysł, żeby tu teraz być. Pewnie duża część z nich myśli sobie teraz to, co ja (oczywiście pozostali okazali się mądrzejsi, bo stwierdzili - prawidłowo - że nie ma sensu przychodzić): O losie, po co mi wiedzieć cokolwiek o Middle Ages jeśli nawet moja wiedza z polskiego o średniowieczu równa się zeru? (No może tak z 5%)
Niektórzy radzą sobie w inny sposób niż ja. Uczą się np. na jutrzejszy test (pierwszy na studiach, więc trzeba dobrze wypaść). Ja będę go miała w poniedziałek, więc jeszcze nie muszę zaczynać nauki. Znając życie wezmę się za to w niedzielę. Jeszcze inna, większa część studentów woli gadać z sąsiadem z ławki. Niedługo zagłuszą wykładowcę (tak, jak tydzień temu, kiedy aż zwrócił na to uwagę).
I pomyśleć, że czeka mnie jeszcze jeden wykład. Chyba wymknę się wcześniej, bo nie wytrzymam (*tak też zrobiłam).
Hahaha, właśnie spojrzałam dwie ławki w lewo na chłopaka z laptopem. Włączył sobie jakąś gierkę, taki jest zaciekawiony tym, co opowiada (z jakże wielką pasją) pan psor.
A tak nawiązując... Niektórzy ludzie chyba minęli się z powołaniem. Tak, wiadomo o kim mowa - profesor literatury. Nie dość, że ciągle patrzy na czubki swoich butów to jeszcze rozmawia sam ze sobą, co chwila zapisując coś na tablicy.
Jest 17:28, czyli planowo zostały jeszcze dwie minuty do końca tego bełkotu. O ile go nie poniesie i nie przedłuży swojego wykładu.
Aż mi długopis przestał pisać.
17:32 - profesorek się nieco zapędził.
17:33 - JEST! Uświadomił sobie, że musi kończyć. PRZERWA!"


Co innego wczorajsza historia z Andrew. Ten to dopiero potrafi zaciekawić :D. Nie dość, że wali prosto z mostu zdaniami typu: "When Romans finally fucked off..." to zaśpiewał nam coś nawet po walijsku, kiedy powiedzieliśmy, że nie słyszeliśmy nigdy tego języka. A na koniec uraczył nas dowcipem. Bardzo interesującym z resztą, haha. Ten to się nazywa wykładowcą z powołania! :D

20 komentarzy:

  1. szkoda, że masz profesora bez powołania i to jeszcze takiego, który przedłuża.. cóż, powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Kasiu, błagam Cię ustaw dłuższy czas tego gifu z Twoimi fotkami. Jak czytam to lasuje mi się w mózgu bo kątem oka widzę jak zmienia się kolejna fotka. Nie, że coś z nimi nie tak - bardzo gustowne ale ciężej się czyta :(
    Jak czytałam tą notkę to normalnie też zaczęłam się zastanawiać co ja tam robię. Od 8 wykłady z przerwami do 19.
    To jest dopiero jazda. Wieczorem mam taką pustkę w głowie, że tylko kąpiel, susiu i w kimę haha :D

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde, ale późno masz ten wykład ;o o tej porze, to ja bym pewnie na nim zasnęła xd
    u nas też często się zdarza, że odpalają laptopy, udają, że piszą, a tak naprawdę siedzą na fejsie ;p
    ja grywam w pasjansa na telefonie xd

    OdpowiedzUsuń
  4. wiem coś o zupełnie zbędnych wykładach na studiach...
    obecnie jestem na ostatnim semestrze inżynierki i...
    z 3 przedmiotów które niczym się nie różnią zrobiłabym 1 - po co męczyć ludzi?
    jednak oni lubią to robić.

    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. myślę że tak 40zł już z wysyłką bądź wymiana na inną torbe, bo mam brązową i nie wiem na co mi kolejna.

    OdpowiedzUsuń
  6. serio? podoba CI się? dzięki wielkie :D Tak zmieniam i zmieniam wygląd tego bloga ale kurcze ciągle coś jest nie tak :c

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię rozpuszczonych włosów, ale czasem na potrzeby zdjęć rozpuszczam jak nie ma wiatru i nie nachodzą mi one na twarz :D Rozpuszczę jak będzie okazja ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. dzięki za miłą opinię ;)
    niedługo pokażemy nowe bransoletki - może wpadniesz? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. To prawda, że wielu wykładowców mija się z powołaniem. Ale prawdą jest, że dziś wielu ludzi nie pracuje tam gdzie naprawde chce. Nie ich wina. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajnie się czyta twoje notki, poczułam, że jestem razem z toba na uczelni :P

    OdpowiedzUsuń
  11. no dokładnie :) weekend 4-dniowy <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety większość profesorów na uczelni ma gdzieś, żeby zainteresować swoją lekcją dlatego też zdarzają się przypadki i to coraz częściej, że studenci zasypiaja, zajmuja sie sobą itd :D

    OdpowiedzUsuń
  13. widzę, że też jesteś na filologii angielskiej :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Taaak, są wykłady, na które aż chce się wstawać na tą 7.30, niestety równie często zdarzają się przypadki beznadziejne :<

    Pozdrawiam,
    Czmiel

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajna nuta :D

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Na komentarze odpowiadam zawsze, jeżeli oczywiście są konkretne i NIE zawierają reklamy :). Jeśli będę chciała odwiedzić Twojego bloga - trafię. W każdym razie nie zachęcisz mnie spamem.